To już dzisiaj.. 3 maja, czyli koncert B.A.P który od dawna był moim marzeniem. Mój budzik dzisiaj nie zadzwonił, w końcu była sobota. Po przebudzeniu i uświadomieniu sobie jak ważny dzisiaj dzień spojrzałam na zegarek, była dokładnie 16:07.
- Co?! - Pytałam siebie w myślach.
Koncert zaczynał się o 18 a ja dopiero wstałam. Zeszłam na dół, szybko zjadłam "śniadanie" i po chwili już byłam w łazience. Wzięłam prysznic, umyłam włosy oraz starannie je ułożyłam. Nie używam makijażu, wolę naturalny wygląd. Nałożyłam na siebie tylko tusz do rzęs i lekką wiśniową pomadkę. Po starannym przygotowaniu się i zrobieniu na "bóstwo" powędrowałam do pokoju. Otworzyłam szafę i zastanawiałam się co mam na siebie włożyć. W końcu zdecydowałam się na bluzkę z napisem "It's not just a band to me.", jasne dżinsy, czapkę z napisem "Famous" oraz moją ulubioną czarną torebkę. Jeśli chodzi o buty wybrałam zwykłe białe trampki. Może nie wyglądałam oszałamiająco ale chyba nie o to chodziło. Moje spojrzenie na zegarek uświadomiło mi, że jest już godzina 17. Musiałam jeszcze poczekać na tatę który miał mnie zawieść na miejsce. Była godzina 17:26 kiedy usłyszałam silnik samochodu, wiedziałam, że to tata. Chwyciłam torebkę, wrzuciłam do niej mój Lightstick i pobiegłam w stronę drzwi. Szybko pożegnałam się z mamą, ona przypomniała mi, że mam być ostrożna i chwilę później siedziałam w samochodzie taty. Kiedy dojechaliśmy na miejsce była godzina 17:50. Miałam szczęście, że Fanmeeting był dopiero po koncercie a nie przed nim. Pożegnałam tatę, dostałam od niego jeszcze buziaka i przypomniał on mi abym na siebie uważała. Tata odjechał a ja byłam już na hali gdzie miał odbyć się koncert.
Miałam miejsce zaraz przy scenie, byłam taka podekscytowana, ta myśl, że już za 4 minuty zobaczę chłopców, może powinnam powiedzieć mężczyzn, którzy są całym moim życiem była nie do opisania. Wydawało mi się, że te 4 minuty trwały całą wieczność. W końcu rozległ się krzyk fanek. To właśnie ta chwila, teraz w końcu mogłam zobaczyć moich idoli. Łzy spływały mi po oczach, ale czułam, że nie tylko ja tak miałam. Wiele fanek popłakało się na widok swoich idoli, co ja rozumiem jak nikt inny. Koncert był na prawdę świetny, trwał chyba dobre 2 godziny. Zaśpiewali też moją ulubioną piosenkę czyli "Angel". Nie wiem dlaczego, ale czułam się jakby słowa "cheonsa gateun neo" były właśnie dla mnie, że kiedy śpiewają ta piosenkę to zawsze myślą o mnie. Jeśli chłopcy coś mówili wydawało mi się, że mówią tylko do mnie, że cieszą się, że mogą mnie w końcu zobaczyć. Chociaż wiedziałam, że to nie prawda to było to niezwykłe uczucie. W pewnym momencie Zelo spojrzał na mnie i chwile nie odwracał wzroku a ja myślałam, że zaraz po prostu "umrę ze szczęścia" jak to się mówi. Zaraz po koncercie odbył się fanmeeting. W końcu mogłam się przywitać z B.A.P. Byłam tak blisko nich jak jeszcze nigdy w życiu. Nie mogło się to równać z bliskością moich plakatów czy zdjęć.
- Annyeong.. - Wydusiłam z siebie nieśmiało powitanie w ich ojczystym języku i chyba nie był to aż tak zły pomysł jak myślałam bo chłopcy z uśmiechem na twarzy odpowiedzieli mi tym samym, chociaż nie tak nieśmiało jak ja.
Rozmawialiśmy chwilę, po koreańsku oczywiście. Chłopcy cały czas się śmiali, ja z nimi, potem dostałam od każdego autograf i już miałam iść chociaż bardzo niechętnie, ale wtedy Zelo zapytał mnie czy mogę dać mu swój numer telefonu. Patrzałam się na niego moimi wielkimi oczami, które teraz ze zdziwienia były jeszcze większe.
- To jak? - zapytał jeszcze raz po koreańsku z uśmiechem na twarzy.
- Ehm.. Pewnie poczekaj tylko poszukam jakąś kartkę i długopis - W końcu odpowiedziałam mu moim już nie tak dobrym koreańskim, ale myślę, że i tak można mnie zrozumieć.
Po podaniu mu mojego numeru, powiedział tylko, że zadzwoni. Oboje poszliśmy w swoje strony a ja miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia. Mój idol poprosił mnie o numer telefonu... Nie mogłam wyobrazić sobie lepszego dnia w moim życiu. Niby się oboje nie znaliśmy a jednak. No w sumie ja go znałam, według niektórych aż za dobrze, ale przecież on znał tylko moje imię i wiek oraz fakt, że mieszkałam kilka lat w Korei. Poza tym nie wiedział nic, nie wiedział jak mi teraz ciężko, że właśnie tracę przyjaciółkę, w pewnym sensie właśnie przez niego.
Po powrocie do domu oczywiście od razu zostałam zasypana pytaniami. Powiedziałam, że było super, ale nie wydusiłam z siebie nic więcej. Byłam smutna i zarazem zła na siebie, cały czas myślałam o Celine, poza tym nie miałam zamiaru mówić rodzicom, że mój idol poprosił mnie o numer telefonu. Powiedzieliby, że pewnie pyta każda napotkaną dziewczynę bo przecież jest sławny to i powodzenie ma u dziewczyn. Po zjedzeniu czegoś pobiegłam do pokoju. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to co się dzisiaj stało, ale myślałam też o Celine. Chciałam do niej zadzwonić, ale bałam się, wiedziałam, że nie mogę, że przecież ona ma mnie gdzieś, nie chcę już być moją przyjaciółką.
B.A.P mieli zostać w Niemczech jeszcze tydzień, więc z niecierpliwością czekałam na telefon od Zelo, ale też zdobywałam się na to aby zadzwonić do mojej przyjaciółki. O ile jeszcze nią była...
Był 5 maja, poniedziałek, godzina 17:18, dzień kiedy Zelo do mnie zadzwonił i zaproponował spotkanie. Zgodziłam się, tym razem bez tych moich wielkich oczu i bez wahania. Tego samego dnia zdecydowałam też, że pójdę osobiście do Celine i ją przeproszę. Po kilku minutach stałam już przed drzwiami jej domu. Bałam się zapukać, czułam się jakby nawet moja ręka się bała i nie chciała tego zrobić. Ale w końcu to zrobiłam, drzwi otworzyła jej mama. Nieśmiało zapytałam czy Celine jest w domu a ona chwile później już stała przy drzwiach. Zaproponowała żebym weszła. Poszłyśmy do jej pokoju a ja odrazu zaczęłam ją przepraszać. Ona powiedziała, że też powinna przeprosić za swoje zachowanie. Potem jeszcze rozmawiałyśmy a chwilę później płakałyśmy wtulone w siebie. Wtedy zrozumiałam, że nas nikt i nic nie rozdzieli. Jednak chyba się myliłam..
Na następny dzień dostałam SMS'a od Zelo, że nie możemy się spotkać, że on nie chcę rozdzielać mnie z moim chłopakiem. Zrozumiałabym go, problem w tym, że ja nie mam żadnego chłopaka. Nie rozumiałam o co mu chodzi więc od razu pojechałam do hotelu gdzie zatrzymali się chłopcy. Tłumaczyłam Zelo, że nie mam chłopaka i pytałam skąd on niby ma takie informację. Kiedy mi o wszystkim powiedział byłam zszokowana.
- Wiesz Mari.. - Zaczął nieśmiało Zelo - Ktoś napisał do mnie, powiedział, że dobrze się znacie i że masz chłopaka oraz żebym was nie rozdzielał bo jesteś z nim szczęśliwa...
Specjalne podziękowania dla Nuny która pomogła mi w wyborze dalszego ciągu tych oto bazgrołów i ogólnie powiedziała co mogłabym poprawić itd. xd ♥ Jest to trochę krótsze niż część pierwsza, wiem,ale myślę, że też to nie jest mało. :D Mam nadzieję, że ta część także w jakiś sposób wam się spodoba. ^^
Hoho wiele się dzieję widzę :)
OdpowiedzUsuńTylko mała rada ode mnie jako jednej z pisarek.
Zwolnij z akcją, i więcej opisów.
Czułam się jakbym oglądała film na włączonym widocznym przewijaniu.
Bądź jakby ktoś starał mi się opowiedzieć historię i tak bardzo chciał przekazać wszystko, że związku z tym bardzo szybko powiadał .
Życzę weny i czekam na następny rozdział ;)
Dziękuję za rade, na pewno wezme ją sobie do serca ;)
OdpowiedzUsuńWiesz kiedyś pisałam, alteraz jakos ten talent mi chyba "uciekł" xd no nic, nie bede sie usprawiedliwać ale na pewni sprobuje sie poprawic ^^